Frank Lewis Lillyman

Frank Lewis Lillyman urodził się 29 kwietnia 1915 roku w Binghamton, Broome County w stanie New York. Był jednym z trojga dzieci, miał dwie siostry - starszą od siebie Vivian oraz młodszą Beatrice Olivię. Jego rodzicami byli Frank Guard Lillyman oraz Clara Belle Pease.

502nd PIR, Frank Lillyman

Karta ze spisu ludności Binghamton przeprowadzonego 9 stycznia 1920 roku.

502nd PIR, Frank Lillyman

Frank L. Lillyman - rekord nr 83
Źródło: http://gene.divad.com/individual.php?pid=I1406

W 1930 roku Lillyman mieszka w Dobbs Ferry, Westchester w stanie New York.

502nd PIR, Frank Lillyman

Karta ze spisu ludności przeprowadzonego 3 kwietnia 1930 roku.

502nd PIR, Frank Lillyman

Frank L. Lillyman - rekord nr 39
Źródło: http://gene.divad.com/individual.php?pid=I1406

Swoją karierę wojskową rozpoczął w 1933 roku. Służył między innymi na Hawajach oraz w Chinach, w służbach odpowiedzialnych za pobór wojskowy.

Certyfikat potwierdzający jego przynależność do wojsk spadochronowych czyli ukończenie kursu z zakresu pakowania spadochronów, ćwiczeń naziemnych oraz skakania z samolotu, otrzymał 23 maja 1942 roku będąc jeszcze w stopniu porucznika. Pozwoliło mu to na noszenie odznaki piechoty spadochronowej.

I/502nd PIR, Frank Lillyman

Kompania I, Fort Bragg - styczeń 1943
Lillyman stoi w pierwszym rzędzie, siódmy z lewej
Źródło: http://www.pararesearchteam.com/

I/502nd PIR, Frank Lillyman

Kapitan Frank Lillyman, dowódca Kompanii I/502nd PIR
Źródło: http://www.pararesearchteam.com/

I/502nd PIR, Frank Lillyman

Kapitan Frank Lillyman
Na kołnierzu widoczne oficerskie insygnia piechoty z oznaczeniem 502.
Źródło: Gary Howard: America's Finest II

Lillyman nie należał do świętych, co potwierdzi zdarzenie, które miało miejsce jeszcze w trakcie ćwiczeń w Stanach. Grupka spadochroniarzy z Kompanii I, 502nd PIR bawiąca się w przybytku In the Pines przesadziła z ilością wypitego alkoholu. Kilku z nich straciło portfele i zostało dość dotkliwie pobitych przez miejscowych, którzy wykorzystali stan w jakim znajdowali się spadochroniarze. Lillyman, dowódca Kompanii I wpadł w szał, gdy dowiedział się co miejscowi zrobili jego podkomendnym. Następnej nocy zebrał najtwardszych ludzi w kompanii. Wsiedli do jeepa z kilkoma kanistrami benzyny, pistoletami maszynowymi dla dobra sprawy i pojechali odwiedzić In the Pines. Po tym jak pobili i wyrzucili z lokalu każdego kto się w nim znajdował, oblali miejsce benzyną i doszczętnie spalili. Wysłana wiadomość była klarowna: Zadrzyj ze spadochroniarzami, a kara będzie szybka i niszczycielska.

Był szczerym człowiekiem z uszczypliwym poczuciem humoru. Cecha ta sprawiała, że nie mógł liczyć na względy u wielu oficerów. Pośród nich znalazł się również pułkownik Moseley, dowódca pułku. Powołując się na słowa kapitana Roberta Clements'a, dowódcę kompanii G, Moseley uważał Lillymana za aroganckiego smarkacza i nie chciał tego su***syna w swoim pułku. W grudniu 1943 roku, na rozkaz generała Williama 'Billy' Lee, ojca amerykańskich jednostek powietrznodesantowych oraz dowódcy 101st AD kapitan Frank Lillyman, ówczesny dowódca kompanii I otrzymał zadanie sformowania oraz objęcia dowództwa nad jednostką pathfinderów (naprowadzaczy) tejże dywizji. Zanim jednak opuścił swojąkompanię, pełnij funkcję oficera kasynowego. Ich zadaniem będzie naprowadzenie głównych sił powietrznodesantowych na oznaczone wcześniej strefy zrzutu oraz lądowiska w nadchodzącej wielkimi krokami inwazji w północnej Francji. W pododdziałach od pułków przez bataliony rozpoczęto poszukiwania ochotników, którzy mieli wziąć udział w tajnej misji. Stawiano na przygotowanie z zakresu łączności oraz umiejętności z zakresu wysyłania i odbierania sygnałów w kodzie Morse'a, gdyż mieli zostać przeszkoleni w posługiwaniu się specjalistycznymi urządzeniami. Lillyman był osobą krzykliwą, świadomą rozgłosu, a dodatkowo kontrowersyjnym oficerem. Charakteryzowała go drobna postura, wypełniona jednak niezwykłym uporem. Chciał mieć pewność, że jego Pathfinderzy, jako pierwsi amerykańscy żołnierze lądujący w okupowanej Francji, zyskają należyty szacunek.

Jedną z pasji Lillyman'a była fotografia. Jednakże nie satysfakcjonowały go zwykłe zdjęcia, dlatego też nosił ze sobą 16mm kamerę, przy pomocy której nagrywał większość aspektów związanych z treningiem, ale i z czasem spędzonym w walce. Jego największym wyczynem z okresu przed inwazją, był skok z kamerą przymocowaną do klatki piersiowej i skierowanej na jego twarz. Kamera uchwyciła mimikę jego twarzy, cygaro w ustach, z którym wykonywał każdy swój skok, moment otwarcia spadochronu oraz lądowanie na ziemi. Poniższy link prowadzi do filmu ukazującego Lillymana oraz jego Pathfinderów w czasie jednego z próbnych skoków. Film zawiera również wspomniany wyżej fragment nakręcony kamerą Lillyman'a:

http://www.criticalpast.com/video/65675058877_United-States-9th-Air-Force_practice-landings_paratroopers_Frank-L-Lillyman

Kolejna kronika ukazuje Lillymana oraz jego pathfinderów w trakcie ćwiczeń. Na uwagę zasługują opaski na prawym ramieniu oraz gas brassardy na lewym.

http://www.criticalpast.com/video/65675058876_United-States-9th-Air-Force_Troop-Carrier-Command_Brigadier-General-Williams_paratroopers

Lillyman miał ogromne trudności ze znalezieniem odpowiednich ludzi, którzy spełnialiby zadane kryteria. Wielu dowódców pododdziałów upatrywało w tym szansę oczyszczenia swoich szeregów. Sam Lillyman wspominał, że dowódcy wykorzystali tworzenie jednostki pathfinderów jako pozbycie się niechcianych i sprawiających problemy żołnierzy. Ponadto nie było żadnych wytycznych odnośnie struktury tej jednostki więc Lillyman cierpiał na brak żołnierzy z wyższymi stopniami podoficerskimi. Gdy już tacy się pojawiali w szeregach, to byli to żołnierze zdegradowani do rangi szeregowców ze względu na problemy z przestrzeganiem dyscypliny. Niektórzy nie wiedzieli nawet czym jest kod Morse'a.

Lillyman potrzebował aż trzech dni, ażeby zapoznać się i ocenić kwalifikacje pierwszej fali "ochotników". Od razu ruszył do generała Lee, ażeby zakomunikować mu, że została powierzona mu banda nieudaczników. Około 75% "ochotników" zostało odesłanych do swoich macierzystych pododdziałów ku przerażeniu dowódców, którzy mieli nadzieję już ich nigdy więcej nie zobaczyć. Po raz kolejny zaczęto szukać ochotników i stan osobowy pathfinderów został ponownie uzupełniony.

Kapitan Frank Lillyman i jego pathfinderzy nad makietą

Kapitan Frank Lillyman i jego pathfinderzy nad makietą
Źródło: klatka z kroniki filmowej

5 czerwca 1944 roku o godzinie 21:45 samolot Franka Lillymana oznaczony numerem 1 wystartował z lotniska w North Witham. W sumie z tego lotniska wystartowało 20 maszyn z pathfinderami na pokładzie. 11 ze 101szej DPD oraz 9 z 82giej DPD. Ich celem było północne wybrzeże Francji – Półwysep Cotentin w Normandii. Lillyman odczuwał ogromny ból, gdyż 4 dni wcześniej, w trakcie jednego z treningowych skoków zerwał więzadła. Zataił ten fakt, gdyż w przeciwnym razie zostałby odsunięty od wzięcia udziału w inwazji. Drużyna Franka Lillyman'a zaczęła wyskakiwać z samolotu 15 minut po północy, 6 czerwca, 1944 roku. Lillyman uważany jest za pierwszego amerykańskiego spadochroniarza, który postawił stopę na francuksiej ziemi. Jednakże przed samym skokiem, w samolocie nastąpiła zmiana kolejności w ustawieniu skoczków. Lillyman skakał jako drugi albo trzeci. Jako pierwszy wyskoczył PFC John G. McFarlen. Jak sam twierdził, "jeżeli kapitan Lillyman nie znalazł sposobu, żeby być przede mną na ziemi to ja byłem pierwszy". Każdego roku, 6 czerwca lokalne media w Odessie, w stanie Texas świętują na cześć pierwszego Amerykanina, który wylądował we Francji w Dniu D... Johna McFarlen'a.

Kapitan Frank Lillyman i jego pathfinderzy w Normandii

Kapitan Frank Lillyman i jego pathfinderzy w Normandii
Źródło: Michel De Trez: At The Point of No Return

Lillyman wylądował na polu w pobliżu Ste. Germain de Varreville. Miał wrażenie, że w jednym z jego narożników coś się porusza. Ruszył powoli w kierunku poruszających się sylwetek. Będąc już blisko użył cricket'a (świerszcza), ażeby sprawdzić z kim ma do czynienia. Nie uzyskał odpowiedzi. Miał już strzelać, gdy nagle rozległo się głośne muczenie. Wiedział już, że wylądował na pastwisku pełnym krów. Roześmiał się tylko i ruszył dalej. Szybko zebrał siedmiu spadochroniarzy, którzy wylądowali w pobliżu. Z mapy zorientowali się, że wylądowali na północ od swojej strefy zrzutu, którą mieli oznaczyć. Z powodu małej ilości czasu oraz niezbyt dużej odległości do właściwej strefy zrzutu postanowili, że rozstawią sprzęt w miejscu, gdzie wylądowali. Dostrzegli kontury kościoła znajdującego się nieopodal i udali się w jego kierunku. Lillyman postanowił rozłożyć Eurekę w kościelnej wieży. Nagle zostali ostrzelani krótkimi seriami z broni maszynowej. Lillyman wysłał dwóch ludzi, aby uciszyli tego strzelca. Chwilę później rozległ się tylko dźwięk wybuchu i znowuż nastała cisza. 47 minut później nadleciały główne siły. Wspomina, że to było najdłuższe 47 minut w jego dotychczasowym życiu. Lampy w trakcie ćwiczeń nigdy nie świeciły tak jasno, ale tej nocy biły światłem niczym szperacze. Zwiadowcy zawiadomili go, że w budynku na skraju pola znajdują się Niemcy. Lillyman udał się do tego domu i zastał tam Francuza palącego fajkę. Stał w drzwiach. Kciukiem wskazał schody i powiedział tylko jedno słowo "Boche". Lillyman wszedł na górę. Udało im się zaskoczyć Niemca śpiącego w łóżku w gustownej pidżamie. Pozbyli się go i skonfiskowali butelkę cognacu stojącą obok łóżka. Lillyman wspomina, że oprócz jednego patrolu na rowerach, nie zetknęli się już z nieprzyjacielem aż do wylądowania głównych sił inwazyjnych. Gdy główne siły zaczęły lądować, Lillyman zabrał swoją grupę do Hiesville, ażeby przygotować lądowisko dla pierwszej fali szybowców. Przeszli siedem mil rozprawiając się z osiemnastoma Niemcami, bez strat własnych. Około dziewiątej rano Lillyman wraz ze swoją drużyną udali się na poszukiwania pojedynczego szybowca, który wylądował niedaleko od nich. Gdy dotarli na miejsce szybowiec był pod ostrzałem z niemieckiej broni maszynowej oraz moździerzy. Postanowili zaatakować niemieckie pozycje. Lillyman w wyniku tej akcji został ranny w ramię oraz odłamek pocisku moździerzowego ranił go w twarz. Zajęli się nim medycy i ostatecznie został ewakuowany do Anglii.

Przygoda Lillymana z pathfinderami zakończyła się w Normandii. Został przeniesiony do kompanii dowodzenia (Headquarters Company) trzeciego batalionu, 502go Pułku Piechoty Spadochronowej (3/502). Tym samym powrócił do swojego macierzystego batalionu.

Kapitan Frank Lillyman, Regimental Headquarters 3/502nd PIR, Elst, Holandia

Kapitan Frank Lillyman, Headquarters 3/502nd PIR, Elst, Holandia
Źródło: Mark Bando: The 101st Airborne: From Holland to Hitler's Eagle's Nest

Kapitan Frank Lillyman, Headquarters 3/502nd PIR, Elst, Holandia

Kapitan Frank Lillyman, Headquarters 3/502nd PIR, Elst, Holandia
Źródło: Gary Howard: America's Finest II

Kapitan Frank Lillyman, Headquarters 3/502nd PIR, Bastogne, Belgia

Kapitan Frank Lillyman, Headquarters 3/502nd PIR, Bastogne, Belgia
Źródło: Mark Bando: The 101st Airborne: From Holland to Hitler's Eagle's Nest

Końcówkę wojny Lillyman spędził działając z SAARF (Special Allied Airborne Reconnaissance Force) tropiąc zbrodniarzy wojennych. Jednym z nich był Harold Cole, zdrajca i dezerter z armii brytyjskiej. Pracował dla Gestapo oraz RSHA. Tuż przed upadkiem Berlina udało mu się zbiec na południe Francji. Nieświadoma niczego armia amerykańska wyposażyła Cole'a zarówno w mundur jak i dokumenty. Ścieżki Lillyman'a i Cole'a pewnego dnia się skrzyżowały. Lillyman operował wtedy z oddziałem SAARF w rejonie jeziora Bodeńskiego, a o Cole'u wiedział tylko tyle, że podobnie jak on sam, tropi zbrodniarzy wojennych. Cole przekonał Lillyman'a, że człowiek mieszkający w pobliżu, który akurat wszedł w posiadanie nowego mercedesa jest zdrajcą i powinien zostać aresztowany. Pojechali tam razem. Jednakże Cole, zamiast aresztować "zdrajcę", zastrzelił go i uciekł mercedesem. Następnie powiadomił amerykańskie władze o całym zajściu, obarczając całą winą Lillyman'a, który w efekcie został aresztowany i wysłany do Franfurtu w celu postawienia przed sądem wojennym. Na szczęście dla Lillyman'a sprawa została wyjaśniona, obyło się bez sądu wojennego. W krótkim czasie po tym zajściu, Cole zginął w strzelaninie z paryską policją. Lillyman tym samym, stracił możliwość skonfrontowania się i wyrównania rachunków z panem Cole'em.

W trakcie miesięcy wypełnionych błotem i cierpieniem, każdy z żołnierzy będących daleko od ojczystej ziemi, marzył o spokoju jaki niósł ze sobą czas pokoju. Dla Lillyman'a te marzenia stały się obsesją. Był 25ty dzień grudnia 1944 roku. Dywizja broniła się w okrążonym Bastogne. Frank zgarbił się w marznącym deszczu, ażeby móc przelać swoje marzenia na papier. Lista ta się wydłużyła w miarę postępów dokonywanych przez 101st Airborne Division na terenie Niemiec. Gdy została zakończona, zawierała wszystko to, co było spełnieniem żołnierskiej wizji raju. Dla Lillymana, trzykrotnie rannego oraz ośmiokrotnie odznaczonego, raj wart był podjęcia próby. We wrześniu 1945 roku dowiedział się, że za 2 miesiące będzie mógł wrócić do domu. Bezzwłocznie napisał do Hotelu Pennsylvania, znajdującego się na nowojorskim Manhattan'ie, swoje zamówienie na własne, siedmiodniowe marzenie. Zawierało ono między innymi apartament z widokiem na wschód, filiżankę angielskiej herbaty do łóżka, brak wojskowego tytułowania. Tytułowanie per "Pan" byłoby muzyką dla jego uszu. Ponadto zażyczył sobie gramofon z zestawem wszystkich płyt z muzyką Straussa, nianię (dużą, siwą, troskliwą) oraz codziennie nową zabawkę dla swojej córki Susan. Jego żona Jane miała codziennie otrzymywać bukiet kwiatów. Dodatkowo obiady miały być podawane przy świecach, telefon miał obsługiwać tylko połączenia wychodzące. Menu miało być obszerne i zawierać takie przysmaki jak Filet mignon czy homar a la Newburg. Na tym lista życzeń Franka Lillymana się jeszcze nie kończyła. Zażyczył sobie jeszcze codzienny program wydarzeń kulturalnych planowanych przez hotel. Swoją długą listę zakończył słowami: "Czy jesteście w stanie to załatwić?".

W listopadzie 1945 roku, stęskniony kapitan w końcu mógł skierować się w rodzinne strony. Nadal zdeterminowany spełnieniem swojego marzenia zajechał do hotelu, wyciągnął 500 dolarów, które zaoszczędził na ten cel i zapytał się czy tyle wystarczy. Obsługa odpowiedziała mu, ażeby schował pieniądze i pojechał po swoją żonę oraz córkę. Świętowanie rozpoczęło się już w domu. Na podstawie artykułu zamieszczonego w magazynie TIME z 26ego listopada 1945 roku.

Artykuły o tym wydarzeniu zamieszczone zostały w następujących magazynach:

Ponadto, poniżej zamieszczamy film ukazujący Franka Lillymana, najpierw w okopie zapisującego swoje życzenia w notesie, a nasępnie już z rodziną podczas opisywanego pobytu w hotelu. Na uwagę niewątpliwie zasługuje szlafrok z naszywkami oraz naszywka spadochronowa RAFu (Royal Air Force) na prawym rękawie jego IKE jacket'a. Ponadto na lewym rękawie widać naszywkę 101st AD typu (wzoru) ósmego.

Święta Lillyman również spędził w domu z rodziną w swoim domu w Skaneateles w stanie New York.

Od lewej: Clara Belle Lillyman (mama), Frank L. Lillyman, J. Ross Beebe (ojczym), Susan Lillyman (córka), Jane Lillyman (żona)
Źródło: http://www.corbisimages.com

Ego Lillymana musiało najwyraźniej komuś bardzo przeszkadzać. Skacząć w Normandii służył w randze kapitana i nie zmieniło się to przez całą wojnę aż do jej zakończenia we wrześniu 1945 roku. Po wojnie, około 1947 roku objął dowodzenie nad plutonem Żandarmerii Wojskowej (Military Police Platoon) w Fort Bragg, nadal w stopniu kapitana. Był to dla niego kolejny policzek, gdyż w tym czasie pododdział ten miał zakazane noszenie łuczka z napisem AIRBORNE nad naszywką Krzyczącego Orła. Upragniony awans dostał dopiero w 1950 roku.

Frank Lillyman, dowódca Military Police Platoon, 101st AD

Kapitan Frank Lillyman, dowódca Military Police Platoon
Widoczny brak łuczka nad Krzyczącym Orłem
Źródło: Jeff Moran: American Airborne Pathfinders in World War II

7 stycznia 1946 roku Lillyman otrzymał certyfikat potwierdzający odbycie szkolenia z zakresu wiązania, mocowania oraz załadunku wyposażenia oraz ekwipunku na pokład samolotu i szybowca, zasad bezpiecznego załadunku oraz, że uczestniczył w co najmniej dwóch lotach taktycznych bądź w lotach w warunkach je symulujących. Pozwoliło mu to na noszenie odznaki piechoty szybowcowej. 1 sierpnia 1950 roku Frank Lillyman zostaje, jako członek misji wojskowej wysłany do Grecji. W okresie wojny w Korei służył w jednostce szkoleniowej w Camp Breckenridge.

18 listopada 1965 roku podpułkownik Frank Lillyman otrzymał pamiątkowy dyplom, świadczący o odbyciu przez niego szkolenia przeznaczonego dla pathfinderów, które zakończył sukcesem 31 maja 1944 roku.

Frank Lewis Lillyman zmarł szóstego marca 1971 roku w wieku 55 lat.

Odznaczony

Ku pamięci
Frank Lewis Lillyman
29.04.1915 - 06.03.1971

Major Frank Lillyman, przełom lat 50tych i 60tych

Źródło: Trigger Time Forum

Bibliografia: